Na moim blogu pojawiła się już wcześniej, miałam ją także na sobie w ostatnim poście a dzisiaj napiszę parę słów o jej zaletach i mankamentach.
No coż... Muszę przyznać, że jakoś się z nią zaprzyjaźniłam. Może dlatego, że budując ją od podstaw, przedstawiam w niej moją historię a może dlatego, że każdy koralik, włożony na bazę tworzy coś zupełnie odmiennego od tego co może mieć każda z nas... A więc Pandora, produkując masowo charmsy, nadal pozostawia mi możliwość wyboru; dowolnego dopasowania, zarówno kolorystycznego, jak i tematycznego... To duży plus.
A przecież każda nowoczesna, modna, wybredna kobieta lubi podświadomie pielęgnować w sobie snobkę i mieć na sobie nie tylko coś firmowego lecz również oryginalnego i niepowtarzalnego.
Kolejnym plusem tej bransoletki jest możliwość wizualnego modyfikowania poprzez oksydowanie (postarzanie) srebrnych koralików, dzięki czemu, nawet samemu, bez większego trudu i dodatkowych nakładów finansowych, będziemy potrafiły stworzyć coś tylko dla siebie. Można tego dokonać kupując, za niewielkie pieniądze, specjalny płyn do oksydowania, albo zrobić oksydowanie domowym sposobem. Wtedy to wy decydujecie o intensywności czerni postarzanego srebra.
Wkręcane charmsy zapobiegają ich rozsypaniu podczas rozpinania zamka, a dzięki łańcuszkowi zabezpieczającemu (zdjęcie poniżej), trudniej się bransoletce zgubić. Te zabezpieczenia bezprzecznie można zaliczyć do kolejnych zalet Pandory.
Innym sposobem na utrzymanie w ryzach lubiących się przesuwać koralików są klipsy (jak ten koło zielonego "murano"-zdjęcie powyżej). Według mnie to idealne rozwiązanie!
Jeszcze inna zaleta to to, że Pandora jest dość masywna. Mając ją na nadgarstku, czuję jej ciężar. Skompletowana waży około 84 gramy. Według mnie, to kolejny plus. Przynajmniej wiem, za co płacę!
Dla dziewczyn, będących zwolenniczkami czegoś skromniejszego, Pandora przygotowała nieco delikatniejszy zestaw: Essence, którego posiadaczką niestety nie jestem i już chyba nie będę, bo stanowczo preferuję ich wcześniejsze, bardziej masywne modele.
Zapięcia Pandory (zarówno karabińczyk, jak i kulka) funkcjonują w moich bransoletkach idealnie już od ładnych paru lat. Nigdy nie miałam z nimi specjalnych kłopotów, mimo dość pokaźnego obciążenia charmsami. Karabińczyk jest jednak łatwiejszy do wymiany, gdyby ewentuanie uległ poważniejszemu uszkodzeniu.
Jeżeli jesteś szczęśliwą posiadaczką kilku bransoletek Pandory, to nie tylko możesz je nosić na ręce pojedynczo, czy też wszystkie na raz ale równie dobrym pomysłem będzie połączenie je ze sobą w naszyjnik. Wygląda to szczególnie efektownie, jeżeli bransoletki mają zapięcia kulkowe, pozwalające wtapiać się im w charmsy dając wrażenie niezwykle płynnych przejść pomiędzy spinanymi elementami.
Na co zwrócić szczególną uwagę kupując Pandorę? W moim przypadku - na długość bazy (łańcuszka bransoletki, na którą nawlekacie charmsy). Nigdy nie może być ona za krótka, bo po systematycznym dokładaniu koralików jej średnica nieco się zmniejsza i bransoletka może okazać się w pewnym momencie zbyt obcisła. No ale to także kwestia gustu. :0)
Mój kocur, podobnie jak ja, też ją uwielbia ale on ma wogóle "kota" na punkcie biżuterii...
A teraz parę słów o minusach, czy też "słabościach" Pandory: zauważyłyłam parę:
-Pierwszy to niestety wysoka cena. Najtańsze srebrne charmsy jakie udało mi się znaleźć, do mojej bransoletki kosztują 59-75zł.
-Drugi to to, iż niezwykle delikatnie trzeba się ochodzić z kolorowymi, szklanymi charmsami "murano". Mój stłukł się przy upadku na parkiet:
Oj, Ewka!...
-Trzeci to ścieralność srebra, co będzie zapewne widoczne po kilku czy kilkunastu latach używalności produktu (efektem tego jest nieco odkształcona powierzchnia, mniejsza ostrość kształtów i powolne zanikanie stempli).
-Czwarty - czasami bywa, że jedna z gwintowanych tulejek może się obluzować i zaczyna się swobodnie przemieszczać po bransoletce. To nic poważnego gdyż wystarczy ją umieścić ponownie na swoim miejscu,(wcześniej to miejsce na łańcuszku) posmarować "kropelką" a potem delikatnie przycisnąć obcążkami - działa, sama sprawdziłam!
Wystrzegajcie się także podróbek. Oto jedna z nich /poniżej/:
Na dzisiaj to wszystko. Bawcie się dobrze przy kompletowaniu własnej historii charmsowej PANDORY!
W kolejnym poście do Was porozmawiamy o tym, jak rozpoznać oryginalną Pandorę!
fajna biżuteria
ReplyDeleteZapraszam na mój BLOG